wtorek, 28 lipca 2020

chapter XXI

Darcy's pov
Darcy obudził się następnego dnia z pulsującym bólem głowy. Przed oczami przelatywały mu migawki frenetycznych obrazów wczorajszej nocy. Sam nie wiedział, jak udało mu się dotrzeć do pokoju w jednym kawałku. Nie licząc paru skradzionych złotówek, reszta jego rzeczy niespecjalnie ucierpiała podczas nocnej wędrówki i szaleńczego biegu do utraty tchu w stronę domu. No może oprócz jego niewinności i ogólnym wyobrażeniu o świecie.
Chłopak naciągnął kołdrę po same uszy i schował się w prowizorycznej „bazie", tak jak to robił za czasów dzieciństwa, gdy wszystko było bezpieczne i beztroskie, pachnące latem, świeżo skoszoną trawą i proszkiem do prania.
Sherilyn.
Darcy zapatrzył się w ciemność stworzoną przez kołdrę, pozwalając by ogarnęło go jej przytłaczające ciepło i otumaniająca głuchość. Po paru sekundach leżenia bez ruchu musiał odrzucić pościel i głębokimi haustami zaczął czerpać brakujące powietrze, walcząc o każdy oddech. Poczuł jak z jego oczu mimowolnie spływają strużki łez, rozlewające się po bokach jego policzków i wsiąkające w, już teraz, przemoczony materac.
Uświadomił sobie, że jego „baza" nigdy nie była bezpiecznym miejscem. Zbyt długie przebywanie w niej groziło uduszeniem. Nigdzie na świecie nie było bezpiecznie i nikt nie mógł mu zapewnić tego, co czuł będąc dzieckiem.
Gorzkie łzy, gorzka zgryzota, gorzki smak odrzucenia, porażki, świadomości, że jest się zwykłym śmieciem, którego nikt nie chce i nie potrzebuje. Życie to nie film, a improwizowane pocałunki okazują się nie zawsze być pożądane. Teraz zapewne stał się w oczach Sherilyn zwykłym napalonym zboczeńcem, a przecież tak bardzo nie chciał być utożsamiany z tym wizerunkiem. To wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej. Przecież nie chodziło o jej ciało, ani tę głupią wymianę śliny. Ale i tak nikt tego nie zrozumie. Będąc płci męskiej na zawsze pozostanie tylko obleśną świnią nie potrafiącą trzymać rąk przy sobie. Więc po co żyć. Po co robić cokolwiek. Stracił gdzieś swój syndrom Starka i nie miał już ochoty ani nawet siły, by cokolwiek komukolwiek udowadniać. Na co to wszystko skoro i tak wyjdzie na tym gorzej, niż gdyby nic nie robił.
Wczorajsza noc pokazała mu brutalną prawdę o świecie. Makabryczne obrazy wciąż stawały mu przed oczami, gdy próbował się od nich odpędzić, spychając je na dno swojej świadomości. To był jego jedyny sposób – nie myśleć, nie wspominać, odpychać od siebie i zakopywać jak najgłębiej się tylko dało. Ta technika polegała na nieskupianiu się, braku jakiejkolwiek refleksji, co pomagało uniknąć bólu wywołanego wspomnienia i powodowało powolne zacieranie się i blaknięcie wydarzeń z pamięci. Może na starość nie będzie już niczego pamiętał z poprzednich lat, ale jeśli miało mu to przynieść chociaż złudne poczucie spokoju, to wolał aby tak się stało.
I to nie było tak, że żył w błogiej nieświadomości z klapkami na oczach i zatyczkami w uszach. Wiedział, że na świecie jest całe mnóstwo złych rzeczy; masakry, zabójstwa, gwałty, kradzieże itd. itd. Na to też miał sposób. Po prostu nie oglądał wiadomości i unikał wszystkich rozmów na przykre tematy. Bo w końcu żadne z tych okropieństw go nie dotyczyło. Z jego dawnej perspektywy były to po prostu rzeczy, które działy się każdego dnia. Okropnie smutne i straszne, ale w dzisiejszych czasach wręcz naturalne. Zresztą, żeby przetrwać należało być twardym i brnąć do przodu. Nie chciał być jednym z tych wiecznych smutaso-gburów pokroju Edwarda. Nie widział w tym sensu i właściwie nawet się nad tym nie zastanawiał. To nie leżało w jego charakterze i raczej pozytywnym podejściu do życia. Zwykle był w stanie podnieść się z każdej porażki, gdyż w każdym gównie, z pozoru bez wyjścia, dostrzegał jakieś rozwiązanie, iskierkę nadziei, której kurczowo się trzymał. I nawet jeśli nie wszystko szło zawsze tak pięknie i gładko, po prostu nie chciał się poddawać.
Ale teraz... Cały świat wbił mu nóż w plecy. Nawet nie zdążył zauważyć, kiedy wszystko zaczęło się psuć, aż w końcu zwaliło się na niego i przygwoździło do łóżka całym swoim ciężarem. Wczorajsza nocna „wyprawa" uświadomiła mu, że świat jest pełen okropności, które rozgrywają się codziennie na jego oczach, nawet jeśli bez jego wiedzy. Niektórzy nie chcą być uratowani albo nie da się już ich uratować. Dlatego właśnie, świat już na zawsze miał pozostać złym miejscem, w którym słabe i życzliwe osoby nie mają racji bytu.
Ale wolał o tym nie myśleć. Te straszne wspomnienia, z perspektywy czasu, podczas gdy leżał w łóżku wydawały mu się być tylko okropnym koszmarem. Jakoś przeżyje świadomość scen rozgrywających się nocą na zatęchłych ulicach miasta. Jedno było pewne – nie był już tym samym rezolutnym Darcy'm. Ludzie zaczęli go napawać obrzydzeniem, gardził ich prymitywnymi potrzebami. Czuł wytwarzający się ogromny dystans między nim a resztą człowieczeństwa, którego nigdy wcześniej nie znał. Jednocześnie ogarniał go wielki, obezwładniający wstyd z faktu bycia mężczyzną. Nie umiał teraz czuć do swojego ciała nic poza obrzydzeniem.
Jednak nie to było w tym wszystkim najgorsze. Najbardziej bolało go odrzucenie przez Sherilyn. Stracił jednocześnie szansę na miłość i najlepszą przyjaciółkę, jedyną osobę, która go tak naprawdę rozumiała. A może to też tylko mu się wydawało. W końcu, gdy spotkali się na żywo, już od samego początku, sprawy przyjęły niefortunny obrót. Okazało się, że w rzeczywistości nie potrafią się ze sobą dogadać. Więc po co było to wszystko... Godziny poświęcone na odpisywaniu, dłużące się w nieskończoność minuty podczas oczekiwania na wiadomość, całe zaangażowanie, zrozumienie, ekscytacja i poczucie szansy, nadziei. To wszystko okazało się być fikcją, snem lekkomyślnego głupca. Po co w ogóle zawierać znajomości, jeśli mają wyglądać w ten sposób albo są tylko powierzchowne i nic nieznaczące, tak jak te ze szkoły. Nie mógł uwierzyć, że był aż tak bezmyślny, by dać się nabrać na wielką miłość z internetu. Zresztą jego nikt by nigdy nie zechciał. Edward odrzucił nawet jego zwykłą chęć przyjaźni. Co było z nim nie tak, że chociaż tak bardzo się starał nie mógł znaleźć bliskiej osoby?
Przeciągnął się na łóżku i w końcu powoli się z niego zwlekł. Jakie to fascynujące, że życie zawsze toczyło się dalej i mimo wszystkich tragedii poprzedniego dnia, zawsze nadchodziło kolejne jutro. Właściwie był to doskonały przykład pokazujący obojętność i znieczulicę całego świata na problemy jednostki. Właśnie takie należało mieć podejście do życia – twardy pancerz zrobiony z lodu, który będzie w stanie ochronić przed natłokiem zła z zewnątrz.
Tylko, że Darcy go nie posiadał.
Miał zamiar zrobić sobie śniadanie, gdy przy wyjściu z łóżka złapał kątem oka kawałek swojego odbicia w lustrze. Na drżących nogach zbliżył się do przedmiotu i przyjrzał się sobie dokładniej.
Już wcale się nie dziwił, czemu Sherilyn go odrzuciła.
Był odrażający. Wyglądał niczym wielka, biała masa tłuszczu z idiotyczną, zupełnie wyrwaną z kontekstu fryzurą.
„Skóra, skóra i tylko skóra" – myślał nabierając część ciała w dwa palce i szczypiąc się dotkliwie.
Poczuł jak w oczach wezbrały mu łzy bezsilności. Dlaczego inni zostali obdarowani idealnym wyglądem, smukłą sylwetką i gęstymi włosami, a on został skazany do końca życia tkwić w tak odrażającej formie. Dlaczego...?! Bezsilna złość, gorycz i nienawiść do samego siebie skumulowały się w nim, dając swój upust na zewnątrz w formie głośnych szlochów przepełnionych brakiem nadziei.
Darcy czuł się jak najgorszy, najbardziej ohydny, przez nikogo niechciany i niekochany śmieć. Lepiej byłoby gdyby się w ogóle nie urodził. Nawet dla rodziców był tylko dodatkowym problemem, na który musieli wydawać swoje ciężko zarobione pieniądze. Nigdy nie przejmowali się jego problemami i nie potrafili z nim rozmawiać. W ogóle ich nie obchodził, byli dla siebie praktycznie zupełnie obcy.
Gdyby chociaż miał jakieś oparcie i pewność siebie płynącą z wyglądu. Ale nie, całe jego ciało było odrażające, tłuste, nieatrakcyjne, odpychające i żałosne. Nie miał nic czym mógłby się szczycić, nic czym mógłby się wyróżniać wśród innych, poza tą głupią fryzurą, której pierwotną ideą był bunt przeciwko całemu światu. Teraz wydawała się być tylko kroplą goryczy przepełniającą już i tak wylewającą się czarę. Znalazł się buntownik, który nie umie sobie z niczym poradzić w życiu.
Wstał z klęczek i stanął przed lustrem obsesyjnie szczypiąc się po nagim ciele i wpatrując się w nie, jak gdyby to miało cokolwiek zmienić. Przyglądał się sobie szczegółowo z każdej strony próbując znaleźć kąt, w którym to wszystko nie wyglądałoby aż tak źle. Ale nie, po dłuższej chwili wykonywania tych samych czynności, po prostu się poddał i kompletnie wyczerpany opadł na podłogę, zbyt słaby by płakać. Był przerażony i bezsilny, a tym co najbardziej dawało mu się we znaki była ogromna niesprawiedliwość na świecie. Gdyby tylko urodził się w innej rodzinie, miał inne geny, na pewno lepiej by wyglądał. Najgorsza była świadomość, że wygląd nie był jego własną, osobiście podjętą decyzją, bo przecież to jak wyglądał zależało od rodziców, do których teraz potrafił czuć jedynie gorzką nienawiść.
- Darcy, co się stało kochanie? – chłopak usłyszał szybki tupot miękkich podeszw butów matki, która z impetem wbiegła do jego pokoju. Widząc syna klęczącego nago na podłodze zbliżyła się do niego z konsternacją.
- Myślałam, że coś się stało. W całym domu słychać twoje krzyki.
- Tak, stało się, nie widzisz tego, jak wyglądam? – wrzasnął Darcy ze strugami łez cieknącymi po policzkach.
- Nie rozumiem. Wyglądasz tak, jak zawsze. – matka zdawała się być wystraszona gwałtownym atakiem syna.
- Och, dziękuję, dziękuję mamo. Czyli od zawsze wyglądałem jak...jak...potwór!! – ciałem Darcy'ego wstrząsnęły drgawki i chłopak wybuchnął niekontrolowanym płaczem.
- Darcy, co się z tobą dzieje, synku porozmawiaj ze mną. – kobieta odruchowo objęła drżącego chłopca i przyciągnęła go do siebie.
- Teraz mamo? Teraz się obudziłaś? – warknął Darcy, odpychając matkę z całej siły i wyrywając się z jej uścisku.
- Teraz już za późno na udawanie przykładnej mamusi. – dodał patrząc, jak oczy jego rodzicielki zachodzą mgłą. – Wiesz co, mamo? Pieprz się. 
to już 21 rozdział, wow. fascynujące, że w tht jeden wieczór trwa dwa miesiące w prawdziwym życiu
jesli jeszcze ktoś tutaj został to bardzo się cieszę bo miałam duże wątpliwości, co do kontynuowania tht. ten rozdział udało mi się skończyć z ogromnym wysiłkiem 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz