wtorek, 28 lipca 2020

chapter XVI

Darcy's pov
Sherilyn stanęła w drzwiach, niepewna co ma dalej zrobić. Nerwowo obrzuciła pomieszczenie wzrokiem, ale nie dostrzegła Darcy'ego. Jej poza była strasznie niezręczna, a nerwy dziewczyny wydawały się być zszargane do granic możliwości.
Serenum zlitował się nad nią i pomachał ręką w jej kierunku, dając do zrozumienia, żeby do niego podeszła. Jej duże oczy łagodnie na nim spoczęły i dziewczyna posłała mu niepewny uśmiech. Po chwili szybko przerwała kontakt wzrokowy i spuściła głowę przedzierając się pomiędzy stolikami.
Na jej przegubach dzwoniły setki bransoletek, więc gdy szła dookoła roznosił się ich przyjemny szelest.
Dziewczyna wciąż nie podnosząc głowy zdjęła lekki płaszczyk i niezręcznym ruchem przewiesiła go przez poręcz krzesła, które chwyciła trzęsącymi się dłońmi. W głuchej ciszy pomiędzy nimi rozległ się przenikliwy pisk mebla trącego o posadzkę. Na twarzy Darcy'ego pojawił się grymas spowodowany nieprzyjemnym dźwiękiem. Sherilyn nerwowo opadła na odsunięte krzesło i nieznacznie podniosła wzrok, krzyżując go z ciepłym spojrzeniem miodowo-oliwkowych oczu chłopaka.
- Cześć. - wyszczerzył do niej zęby w uśmiechu, a ona nagle poczuła się odrobinę pewniej.
- Cieszę się, że wreszcie się spotykamy. - powiedziała nieśmiało się uśmiechając.
Serenum obrzucił ją szybkim, oceniającym spojrzeniem. Miała drobną, szczupłą twarz, ale nie na tyle, by zdobiły ją wystające kości policzkowe, małe usta, po których przejechała błyszczykiem i duże sarnie oczy, które nadawały jej wygląd niewinnego dziecka. Pod stołem nerwowym ruchem zdejmowała pierścionka z palca, tylko po to by za chwilę ponownie go nałożyć.
Darcy chciał w niej znaleźć to, co w wymienianych tygodniami wiadomościach czyniło ją tak wyjątkową. Chciał, aby naszło go pragnienie utonięcia w jej oczach albo wbicia się namiętnie w jej wargi, ale nic takiego nie nadchodziło. Poczuł się jak balon, z którego powoli umykało powietrze. Znał to uczucie i to bardzo dobrze. Zawsze coś wydaje się magiczne, a w rzeczywistości wcale takie nie jest.
Zaczęli rozmawiać, co przyszło im z niemałym trudem. Okazało się, że przez internet wszystko było prostsze. Mogli dzielić się swoimi uczuciami i najgłupszymi myślami, ale teraz gdy siedzieli razem przy jednym stole, ciężko było im skleić jedno zdanie.
Darcy nie mógł uwierzyć, że od razu nie złapali wspólnego języka. Sherilyn wydawała się być wręcz stworzona dla niego. Teraz praktycznie nie mógł jej poznać, w jej sposobie mówienia nie odnajdywał znanych sobie stwierdzeń i wykreowanego charakteru. Było zupełnie tak, jak gdyby byli sobie kompletnie obcy i rozmawiał z pierwszą lepszą dziewczyną ze szkoły. Zastanawiał się, czy ona czuje to samo i czy on też jest dla niej zwyczajnym nieznajomym.
Mimo to nie mógł uwierzyć, że wszystko, co stało się między nimi było kłamstwem. Zrzucał to na karb stresu i zdenerwowania niekomfortową sytuacją. Wierzył, że był w stanie wydobyć z siedzącej przed nim dziewczyny prawdziwą Sherilyn, która należała do niego. W końcu, to naprawdę była ONA.
- Chodźmy stąd. - rzucił znienacka, kładąc dłonie odziane w kościotrupie rękawiczki bez palców na stole.
- Gdzie? - spytała zaskoczona, a jej duże oczy stały się jeszcze większe. - Teraz?
- Tak... Chodźmy do kina. - zaproponował i natychmiast podniósł się z miejsca.
- Okej. - odparła i zaczęła wkładać swój cienki płaszcz.
Wyszli z lokalu prosto na smutną ulicę pogrążoną w szarości i podtopioną w kałużach. Ludzie z kapturami naciągniętymi na głowy, mijali ich w nieuzasadnionym pędzie, ocierając krople deszczu z przemoczonych wyświetlaczy telefonów.
Po drodze do kina niewiele rozmawiali. Szli obok siebie, Sherilyn stawiała ostrożnie kroki, a Darcy trzymał niedbale dłonie w kieszeniach. Myślał dość intensywnie o tym, jak to on i Sher są sobie przeznaczeni i po prostu muszą być ze sobą, bo są już związani na całą wieczność. Poczuł jak to stwierdzenie zrzuciło ogromny ciężar na jego ramiona, które nagle wydały się takie słabe i wątłe. Momentalnie zapragnął po prostu uciec, zostawić Sherilyn i pognać do domu, schować się pod łóżkiem i już nigdy stamtąd nie wychodzić. Ale zaraz potem przypomniał sobie, jak wiadomości od niej rozświetlały jego nudne życie i zaczynał patrzeć na nią przychylniejszym wzrokiem. To po prostu MUSI się stać.
Otworzył przed nią drzwi, wpuszczając ją do środka. Stanęli przed tablicą z rozpiską filmów, próbując się na cos zdecydować.
- Nie grają nic ciekawego. - orzekła Sherilyn z markotną miną.
- Typowe. - westchnął Darcy z rezygnacją.
Ostatecznie udało im się wybrać jedyny puszczany tutaj horror. Oboje wiedzieli, że film będzie słaby, ale żadne z nich nie chciało rezygnować ze swojego towarzystwa. Nawet jeśli niezręczność zaczynała być tak duża, że aż sprawiała im ból.
- Mamy jeszcze godzinę do filmu. Chodźmy się napić. - powiedziała Sherilyn, sama nie dowierzając swoim słowom.
- Nie mam jeszcze osiemnastki. - bąknął Darcy onieśmielony jej propozycją. Wiedział, że wiek tak naprawdę nie stanowił problemu w kupowaniu alkoholu, a on sam nie był niewiniątkiem, jeśli chodziło o takie sprawy. Podobne słowa, padające z ust drobnej dziewczynki, były ostatnim czego się spodziewał. Zepsuło to odrobinę jej obraz delikatnej i doskonałej istoty, jednocześnie czyniąc ją bardziej ludzką.
- Ja też nie. Ale nie wierzę, że jeszcze nigdy nie kupowałeś alkoholu na nielegalu! - spojrzała na niego z uśmiechem, kryjącym się w jej dużych oczach.
- Masz mnie. - odparł, czując jak pod jej wpływem na jego twarzy również zaczyna pojawiać się uśmiech.
- Nie wyglądasz mi na takiego, który by tego nie robił. - zaśmiała się.
I zrobiło się jakoś lżej. Tak po prostu.
xxx
Udało im się kupić butelkę wódki, którą teraz popijali na zmianę. Zaczynało się już robić ciemno, a oni nie wiadomo skąd, nagle znaleźli się na placu zabaw dla dzieci. To miejsce i cała jego okolica zdawała się być wymarła. W pobliżu nie można było spotkać żywej duszy, a głęboka cisza była przerywana jedynie skrzypieniem łańcuchów huśtawki, na której unosiła się Sherilyn, odbijając drobne stopy od ziemi z coraz większą siłą.
Dziewczyna zaśmiała się, odrzucając głowę do tyłu. Darcy przyglądał się jej z zafascynowaniem, kołysząc się w przód i w tył na sąsiedniej huśtawce. Nigdy jeszcze nie wydała mu się tak eteryczna, jak w tamtym momencie.
- Myślisz, że jesteśmy pijani? - spytała chichocząc.
- Nie. Nie mogłaś się upić kilkoma łykami słabej wódki. - odparł z uśmiechem.
- A czuję się, jakby było na odwrót. - Sherilyn śmiała się, a czarne kosmyki włosów opadały jej na twarz, zasłaniając pole widzenia.
Wyglądała tak pięknie, że patrzenie na nią niemal bolało. Niczym niezwykła wróżka z bajki, którą można było spłoszyć jednym nieostrożnym ruchem albo nieodpowiednim słowem. Darcy'emu wydawało się, że właśnie wtedy ją ujrzał. Zobaczył ją i to jaka jest. Krucha i delikatna, zagubiona jak każdy nastolatek w ich wieku. Rozpaczliwie prosząca o uwagę, w środku cała popękana i popaprana. Była taka jak on.
I nagle całe napięcie, które się między nimi wytworzyło po prostu zniknęło. Tkwili w tym miejscu, obydwoje; buntownik bez powodu i jego Sherilyn. Ta, którą tak dobrze znał, ta która jako jedyna go rozumiała i ta, którą w głębi duszy kochał najbardziej na całym świecie.
Sherilyn złapała jego spojrzenie i zwolniła swoje ruchy, zatrzymując stopy na ziemi.
Ona też go widziała.
- Myślę, że jestem w tobie zakochany. - powiedział Darcy bez zastanowienia. Te słowa rzucone w nocne, świeże powietrze wpasowywały się idealnie w to miejsce, w tę ciszę, w ten jeden, szczególny moment.
Chwycił za metalowy łańcuch jej huśtawki, czując jego chłód pod palcami i przyciągnął ją do siebie, by złączyć ich usta w tym pierwszym, wyjątkowym pocałunku.
ten rozdział jest jakiś dziwny... ostatecznie nie wiem, czy miał taki być.
czasem tak ciężko jest być mną...
też chcę, żeby ktoś mnie zobaczył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz