piątek, 14 czerwca 2019

chapter VIII


Edward's pov
Edward poczuł ostre szarpnięcie za rękaw jego czarnej kurtki. Odwrócił się ze wściekłością by napotkać zirytowane spojrzenie Darcy'ego.
- Jeśli myślisz, że zapisałem się do tej szkoły, by grać rolę twojego księcia na białym koniu, to jesteś kurwa w wielkim błędzie. Nie wszystko kręci się wokół ciebie, Edward. Jesteś tylko tycią cząstką wszechświata, nic nie wnoszącym na planetę szarym, małym człowiekiem, niczym nie różniącym się od innych. Kiedy do ciebie to dotrze, że wcale nie jesteś niezwykły? To, że odcinasz się od ludzi i bazgrzesz jakieś bazgroły w swoim zeszyciku, nie czyni cię jednostką wybitną. Jest masa osób, które zachowują się w podobny sposób, tylko że ty, nie zdajesz sobie sprawy z ich istnienia. Nikt nie będzie próbował na siłę do ciebie dotrzeć, jedynie po to, byś zamienił z nimi łaskawie kilka zdań. Nikt o to nie zabiega bo każdy ma swoje życie i swoje problemy. To nie jest tak, że przychodzę do domu i zaczynam rozmyślać, dlaczego akurat dziś spojrzałeś na mnie w ten sposób, a nie w inny. Lepiej się obudź bo jeśli dalej będziesz się tak zachowywać to do końca życia zostaniesz sam. A gwarantuję ci, że to wcale nie jest takie przyjemne.
Słowa padały na Edwarda niczym ogromne kule gradu, uderzając go w każdy czuły punkt. Poczuł się taki bezbronny, taki mały, taki nijaki. Wszystko co tak skrupulatnie budował przez kilka lat zostało zburzone jedną, krótką tyradą. Był obnażony. Darcy przejrzał go na wylot. To co mówił bolało tak cholernie mocno bo było najszczerszą prawdą. W jednej sekundzie wszystko straciło sens.
„Po co ja w ogóle żyję. Nikt mnie nie potrzebuje, jestem nikim. Kim ja jestem, aby traktować ludzi z góry... Jestem po prostu nieudacznikiem, najgorszą osobą na świecie."
- Skończyłeś już? - Auxilio spytał, gdy pomiędzy chłopcami nastała chwila przeszywającej chłodem ciszy. Edward czuł jak jej szpony wbijają się prosto w jego serce.
Nie czekając na odpowiedź, czarnowłosy wyminął Darcy'ego i zaczął powoli schodzić po schodach na drugie piętro. Przez chwilę przyszło mu na myśl, aby wrócić do domu, ale wiedział, że to nie było w jego stylu. Po prostu musi się z tym zmierzyć.
Kolejną lekcją był język angielski. Mieli przygotować wypowiedź ustną w ciągu piętnastu minut, a później wygłosić ją przed klasą. Edward skupił się na opisie obrazu i zabrakło mu już czasu, aby przygotować inne argumenty. Jego ręce zaczęły się trząść ze zdenerwowania, modlił się tylko o to, by nauczycielka go nie wybrała.
- No to może... Edward. - usłyszał, siedząc z opuszczoną głową.
- Ale ja naprawdę nie zdążyłem się przygotować, nie umiem... - Auxilio zaczął zaprzeczać, ale jego słowa trafiały o mur.
Jakimś cudem udało mu się wygłosić to co przygotował, po drodze zmyślając naprędce kilka przykładów. Nie było tragicznie, ale nie był z siebie zadowolony. Właściwie nie dowierzał temu, co właśnie się stało.
Po dzwonku opuścił salę i szybko pobiegł do męskiej łazienki, aby się w niej ukryć. Wtedy już pozwolił łzom spływać powolutku po jego twarzy.
Kap, kap
„Nikt w klasie mnie nie lubi. Nie ma tam ani jednej przychylnej mi osoby."
Kap, kap
„Wszystkich traktowałem oschle i nawet nie starałem się nawiązać z nimi kontaktu. Gdy tylko ktoś próbował ze mną porozmawiać zbywałem go albo nie wiedziałem, co odpowiedzieć."
Kap, kap
„Raz gdy chłopak, który wydaje mi się być strasznym leniem, usiadł koło mnie, od razu przesiadłem się gdzie indziej. Albo gdy jedna dziewczyna odezwała się do mnie, ale po prostu ubzdurałem sobie, że jej nie cierpię, nawrzeszczałem na nią bez skrupułów."
Kap, kap
„Nie zwracam uwagi na uczucia innych i ciągle tylko wszystkich krzywdzę. Mówię bez zastanowienia, to co myślę i sprawiam innym ból."
Kap, kap
„Przecież nie jestem idealny, więc dlaczego tak się zachowuje?? Jestem świadomy swoich błędów, a mimo tego, wciąż robię to samo."
Edward otarł twarz, próbując uspokoić natłok myśli kotłujących się w jego głowie. Zacisnął zęby i zadecydował. Wraca do domu. Szybko chwycił plecak i nie oglądając się na nikogo, zbiegł po schodach, pchnął ciężkie drzwi wejściowe i wyszedł ze szkoły.
xxx
Auxilio stał przed drzwiami swojego domu obawiając się wejścia do środka. Wyciągnął telefon i spróbował doprowadzić się do ładu, patrząc na swoje odbicie w aparacie. Gdy uznał, że wygląda w miarę znośnie chwycił za klamkę i wszedł do domu.
- Och, Edward, już jesteś? - usłyszał głos matki dobiegający z salonu.
- Tak, odwołali nam dwie lekcje. - czarnowłosy zmusił się do uśmiechu po czym usiadł koło niej na kanapie. Aż sam zdziwił się, że kłamstwo przeszło tak gładko przez jego gardło.
- Fajnie. - odparła wpatrując się w ekran telewizora, na którym akurat wyświetlano jeden z tych głupich seriali o metamorfozach.
- Jak było w szkole?
- Dobrze. - Edward przestał ufać matce, gdy w podstawówce wyjawiła jego sekret przed prawie całą rodziną, mimo iż prosił ją, aby tego nie robiła. To była jakaś pierdoła, ale w tamtym momencie znaczyła bardzo dużo dla Auxilio. Poczuł się skrzywdzony i zamknął się w sobie, nikomu nie mówiąc o swoich problemach. Uznał, że tak jest lepiej. W końcu i tak nikt nie chce słuchać jego „ubolewań nad światem". Można ufać tylko samemu sobie. Gdy był w najbardziej krytycznym momencie swojego życia i przechodził przez depresję, tez nikomu o tym nie powiedział. Sam wydostał się z tej otchłani i wiedział, że może polegać tylko na sobie.
- A coś więcej? - matka uśmiechnęła się do niego.
Edward rozmawiał z nią przez chwilę po czym udał się do swojego pokoju i zamknął szczelnie drzwi. Rzucił się na łóżko i rozpłakał w poduszkę. Czasem było mu tak ciężko. Tak ciężko żyć, opowiadać w koło kłamstwa, udawać kogoś, kim nie jest w szkole, ukrywać w sobie wszystkie emocje... Ale wiedział, że nie może skupiać się na sobie. Nie jest pępkiem świata, Darcy mu to dziś udowodnił. Powinien przestać myśleć tylko o swojej osobie. Powinien być wsparciem dla matki, która przecież żyła z ojcem w separacji. Na pewno nie było jej łatwo, tym bardziej, że na jaw wychodziła prawda o ojcu. Zachowywał się egoistycznie i miał gdzieś swoją rodzinę. Jakie to dziwne żyć z kimś przez tyle lat, tylko po to by na końcu dowiedzieć się, że ta osoba tak naprawdę była kimś zupełnie innym.
Edward usłyszał głosy dobiegające z dołu. Delikatnie otworzył drzwi i zaczął nasłuchiwać.
- Mógłbyś chociaż zrobić tą jedną rzecz. - matka mówiła podniesionym tonem.
- Nie. Nie będziesz mi mówić co mam robić. - głos ojca był pozbawiony emocji.
- To dla rodziny, nie dla mnie.
Po chwili nastała cisza, po której Edward usłyszał cichy szloch matki i głośne trzaśnięcie drzwiami, wychodzącego ojca.
Auxilio poczuł łzy wzbierające się w jego oczach i kolejny raz dzisiejszego dnia zalał się łzami.
to był chyba najtrudniejszy rozdział do napisania. poczułam wewnętrzną potrzebę, aby napisać o tym, co dokładnie dzieje się w życiu Edwarda. jest to bardzo złożona postać.
"pamięć nie jest od pamiętania, lecz od wspominania." - Michał Nogaś

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz