wtorek, 28 lipca 2020

chapter XVII

Edward's pov
Edward leżał na podłodze, zwijając się z bólu po mieszance tabletek i alkoholu, które połknął. Miał straszną ochotę, żeby po prostu podejść do sedesu i wyrzucić z siebie to wszystko. Ale nie mógł. Przecież miał umrzeć.
Zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu. Stać się niebytem, duszą pozbawioną ciała i możliwości myślenia, brakiem sumienia. Nie istnieć – nie myśleć.
PALENIE ZABIJA
Umieszczane na opakowaniach papierosów.
Powinno być raczej – „MYŚLENIE ZABIJA" albo „WSZYSTKO MOŻE CIĘ ZABIĆ".
Dlaczego nikt nie ostrzega nas przed życiem? Wszyscy uparli się mówić jedynie o narkotykach, cyberprzemocy, handlu ludźmi i przestrzeganiu nocnej godziny powrotu do domu. Nikt nie wspomina o tym, że to ty sam możesz wyrządzić sobie największą krzywdę.
Życie jest niepojęte. Nazywane darem, który otrzymujemy tylko raz, jednocześnie będąc czymś tak ogromnym i trudnym. Wizja nakazu przeżycia go, podejmowania samodzielnych decyzji i wybierania własnych ścieżek jest przerażająca. Czy jesteśmy w stanie dać sobie z tym radę? Brnąć przez życie utartymi szlakami, bo inni zdążyli już dawno wypróbować je przed nami. Cokolwiek wybierzemy, nie będzie to oryginalne. Możemy tylko próbować nadać temu wrażenia odmienności. Wszystko się powtarza i kręci, niczym w błędnym kole. A my często nie zdajemy sobie sprawy, jaką odpowiedzialność trzymamy w swoich rękach, podnosząc się z łóżka każdego dnia.
Niektórzy ludzie nie są na tyle silni, aby to unieść. Mimo iż się starają, próbują bo przecież to nie może być aż tak trudne. Znowu wszystko tylko wyolbrzymiamy, stawiając siebie na głównym planie. Chcemy machnąć na to ręką, zaśmiać się i odpędzić jak gdyby, od natrętnej muchy, bzyczącej koło uszu. Ale na dnie, w środku wiemy, że sami siebie oszukujemy. Próbujemy wmawiać sobie, że jesteśmy szczęśliwi, że nic nam nie brakuje, że przecież wszystko jest dobrze. Staramy się nie myśleć, nie zagłębiać w istotę naszego człowieczeństwa i w to, co siedzi nam w głowach. To nie może się skończyć dobrze, więc tego unikamy, chowamy się i uciekamy. Ale czy można całe życie uciekać od prawdy? W końcu przyjdzie nam się zmierzyć z tym, co w sobie kryjemy, choć póki co wolimy się na tym nie skupiać. Myśl o tym, że nie jesteśmy tacy jak reszta, że coś jest nie do końca w porządku z naszymi umysłami jest zbyt straszna, by się nią przejmować. Nie musimy siebie o tym uświadamiać, bo dobrze o tym wiemy. Każdego dnia, wśród innych ludzi, przebywając z nimi, słuchając ich, patrząc na nich, rozmawiając z nimi, wiemy, że jesteśmy inni. Mówimy, to co chcą usłyszeć, ale tak naprawdę widzimy wszystko. Całą prawdę, którą zachowujemy dla siebie.
A co, gdy ktoś jest zbyt słaby, zbyt wrażliwy i delikatny, by istnieć w tym brutalnym świecie? Gdy każdy dzień, każdy moment, jedno spojrzenie doprowadzają do płaczu i rozmyślań... Czy takie osoby znajdą tutaj miejsce dla siebie, będąc zmuszonym do skrywania głęboko swoich emocji? Codziennie jesteśmy świadkami zła, na które nie reagujemy bo już zbyt się do niego przyzwyczailiśmy. Wrażliwość i empatia przestały być zaletami, teraz liczy się jedynie zaradność i upór.
Edward zatopiony w rozmyślaniach dostrzegł, że ekran jego telefonu sam się podświetlił, więc drżącą dłonią sięgnął po urządzenie, jedynie po to, by zobaczyć reklamę jakiejś głupiej aplikacji. To tylko nasiliło jego frustrację. Czuł się okropnie. Nie przypuszczał, że umieranie będzie trwać tak długo.
Wtedy jego uwagę przykuła nieodczytana wiadomość, wysłana tydzień temu.
Od Darcy'ego.
„hej, Edward. Chciałem ci tylko napisać, że jest mi naprawdę przykro za to, co powiedziałem tamtego dnia w szkole. Nie miałem tego na myśli. Po prostu nie rozumiem, dlaczego tak się ode mnie odciąłeś. Gdy cię poznałem wydawałeś się spoko gościem, ale nie mogę cię zmusić do znajomości ze mną. Przyrzekam, od teraz zostawię cię w spokoju. Tylko nie gniewaj się na mnie."
Edward poczuł, jak jego serce zatrzepotało w piersi, z dziwnego poruszenia, a może nawet odrobiny szczęścia. Może jednak nie jest tak źle, może to wszystko zależy od niego. Może byłby nawet w stanie pokierować swoim życiem tak, aby odnaleźć w nim radość. Może jednak ktoś się nim przejmuje...
Darcy.
Ten cudowny chłopiec, który wprowadził do jego życia powiew świeżości, zapowiedź czegoś nowego i dotąd nieznanego. Chłopiec, który nie daje za wygraną, co świadczy o tym, że jednak nie ma wszystkiego gdzieś, tak jak to bardzo stara się udowodnić całemu światu.
Darcy, którego obchodzi.
Czy ten niepozorny człowiek mógłby stać się jego szczęściem? Czy mógłby zawierzyć w nim wszystkie swoje troski, problemy i odnaleźć poczucie stabilności? Czy istnieje szansa, aby on stał się dla niego jedyną nadzieją? Kimś, kto zawsze będzie?
Odpowiedź brzmi...
Nie.
Oczywiście, że nie. To nie mogłoby się stać. Ponieważ nikt nie interesuje się Edwardem, jako osobą. Nigdy nie na tyle, nigdy nie wystarczająco. Ludzie nie byli nawet w stanie przyciągnąć go do siebie, a on sam nie był aż tak ciekawy, by się o niego starać. Więc zostawiano go samego. Wszyscy myśleli, że tego właśnie chciał. Podczas, gdy on marzył o relacji pokrewieństwa dusz, czekał na osobę, która byłaby godna i warta uwagi już od pierwszej rozmowy. Odrzucał innych, jak wyrzuca się zniszczone zabawki albo niepotrzebne opakowania po zjedzonych jogurtach. Albo ktoś wyjątkowy albo w ogóle nikt. Nawet jeśli do końca życia nikogo nie znajdzie, lepsze to niż zadowalanie się byle kim. Nie chciał bliskości ani namiastki przyjaźni. Chciał przyjaźni samej w sobie.
Z Darcy'm nie mogło się udać i dobrze o tym wiedział. Po prostu nie mogło. Brakowało mu chęci i nadziei, aby być w stanie utrzymać z nim relację. Dlatego wolał się poddać. Ale to, czego nie przewidział i nigdy nawet by się nie spodziewał, był fakt, że to Darcy się nie poddał. To on był tym, któremu zależało na kontakcie i, który inicjował wszystkie rozmowy. Mimo, że Edward zazwyczaj nie miał dla niego nic lepszego od kilku oschłych, krótkich zdań. Mimo całej jego izolacji, muru, który dookoła siebie zbudował, Darcy przedostawał się przez drobne szczeliny, niczym niechciane promienie słoneczne przeświecające porankami zza rolet, nie pozwalając na dłuższy sen.
Przypuszczał, że Darcy w końcu się znudzi, zacznie mieć go dość i odpuści. Ale co, jeśli wtedy Edward uświadomi sobie, jak bardzo przyzwyczaił się do jego niespodziewanych wiadomości albo spojrzenia ciepłych oczu? Co jeśli wtedy okaże się, że zaprzepaścił swoją jedyną szansę, jedyną okazję, która mu się przytrafiła? Wiedział, że tak prawdopodobnie by się stało. Pewnie, gdyby Darcy ostatecznie o nim zapomniał, Edward zacząłby rozpaczać i rozpływać się nad wszystkimi jego zaletami, których doszukiwałby się w każdym fragmencie osoby punka. Zawsze tak jest – lubimy nadawać dramatyzm swojemu życiu. No i doceniamy rzeczy, dopiero wtedy, gdy je tracimy.
Ale przecież już raz próbował wejść w jakąś bliższą relację z Serenum... I obruszył się pierwszym zdaniem, które ten do niego wypowiedział. Czemu zawsze taki był... Trudny w kontaktach, wiecznie nierozumiany i niedostępny. Ciężko było do niego dotrzeć jakimikolwiek słowami. Puszczał je mimo uszu. Te wszystkie „cenne" porady, upomnienia, a nawet życzliwość... Nie miały dla niego żadnego znaczenia. Nikt nie umiał przemówić do jego duszy, powiedzieć tego, co chciał usłyszeć. Tego, że jest ważny, ale tak naprawdę, nie dla kogoś, ale dla tej osoby, tego, że jest potrzebny, że chce się go poznać, ale tak naprawdę, od podszewki, to, że jego życie ma jednak jakiś sens i znaczenie... A najbardziej chciał jedynie, aby ta osoba była codziennie. Nie przelotna znajomość albo wymienianie wiadomości, co jakiś czas. Wszystko. Albo nic.
Czy Darcy będzie chciał dać mu wszystko? I wziąć wszystko? Ponieważ Edward był gotowy, aby podzielić się wszystkim, co miał. Bo to wszystko, w samotności, tak naprawdę znaczyło nic.
Ale ten drobny, irytujący chłopiec wziął nawet jego oziębłość i wycofanie, co więcej, chciał wciąż od niego brać, mimo całej nieprzyjemnej sytuacji, która się między nimi wytworzyła. Edward musi, po prostu musi spróbować. Nawet jeśli ma być źle, nawet jeśli ma być beznadziejnie, a czasem wydawać się, że to wszystko nie ma sensu. Nawet jeśli to zajmie dużo czasu, nawet jeśli tych prób będzie kilkadziesiąt, nawet jeśli Darcy nie będzie chciał stać się dla niego wszystkim. Teraz ten chłopiec, to jedyne co ma, a więc musi, nie ma wyjścia, musi spróbować. Musi spróbować, tak jak Darcy robił to dotychczas. Inaczej nigdy by sobie tego nie wybaczył.
„Jeśli nie później, to kiedy?"*
Jeśli nie później, to nigdy.
I mimo, że leżał na zimnej, kafelkowej podłodze łazienki, z brzuchem pełnym prochów, czując się, jakby miał zaraz odejść z tego świata, wiedział, że nie umrze. Wiedział to, tak naprawdę od samego początku. 
* możecie zgadnąć z czego ;)
tak bardzo się cieszę, że wreszcie mogłam wrócić do pisania! tęskniłam za tym.
możecie pisać swoje thoughts bo serio, każdy komentarz jest ważny, więc nie bójcie się wyrażać swojej opinii. nie musicie się ukrywać <3 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz