czwartek, 24 stycznia 2019

chapter II


Darcy's pov
Wszystko ssie.
Szkoła, rodzina, znajomi, życie. To wszystko jest do dupy.
Darcy usłyszał jak matka woła go z kuchni już kolejny raz dzisiejszego ranka.
- Darcy Serenum, natychmiast zejdź na dół!!
Chłopak tylko naciągnął kołdrę mocniej na głowę, chowając się w przyjemnie ciepłej ciemności. Gdy był mały razem z ojcem bawili się w szałas. Stawiali krzesła na środku pokoju, aby podtrzymywały koce i kołdry, które na nich kładli. W ten sposób powstawały intymne bazy; miejsca, gdzie Darcy czuł się odgrodzony od całego świata, całego zła i beznadziejności. Dzieciak mógłby spędzić w nich całe swoje życie i nie musieć się już niczego więcej obawiać.
Ale tak się nie da. Każdy musi w końcu wyjść ze swojego szałasu.
Darcy westchnął ciężko, odrzucił kołdrę na bok i krzyknął do swojej ukochanej lecz równie upierdliwej rodzicielki: „Już idę, mamo!". Słowa codziennie wypowiadane przez tysiące dzieciaków, nudne i monotonne do porzygu, które wcale nie wyrażały rzeczywistych intencji mówiącego.
Brunet jęknął boleśnie i przetarł twarz dłonią, rozglądając się za drugą skarpetką, która magicznie zniknęła z jego pola widzenia. Prawdopodobnie zawieruszyła się gdzieś w stercie ubrań porozwalanych niedbale po podłodze. Kogo obchodzi porządek w pokoju, są znacznie ważniejsze sprawy na świecie. Jak chociażby głód i biedne dzieci w Afryce. Darcy tysiące razy próbował wytłumaczyć to mamie, ale jego słowa tylko obijały się o jej uszy. Przecież, w końcu, nikt nie słucha, co dzieci mają do powiedzenia.
Darcy starał się ubrać w pośpiechu wybierając pierwsze lepsze rzeczy, które nawinęły mu się pod rękę. Koszulka z The Misfits, długa czarna bluza, spodnie z dziurami i dwie lewe, dwukolorowe skarpetki w pieski.
- Bardzo punkowo. - skwitował Serenum przeglądając się w lustrze. Tak naprawdę miał to gdzieś. Nikogo nie obchodził jego wygląd.
Zbiegł na dół po krętych schodach w ich ogromnym, śnieżnobiałym domu. Ojciec często mu powtarzał, że włożył dużo pracy, by ich życie wyglądało tak jak teraz i powinien to uszanować. Darcy zawsze tylko przewracał oczami. „Wszystko mi jedno."
Chłopak usiadł przy stole, gdzie już czekało na niego śniadanie przygotowane przez matkę. Jego rodzicielka teraz krzątała się po domu, elegancko ubrana, z teczką w dłoni.
- Wychodzę Darcy, do zobaczenia, miłego dnia. - rzuciła nawet nie spoglądając na swojego syna dłubiącego łyżką w misce z płatkami.
Darcy nie zareagował na jej słowa bo to było bezcelowe. Szybko przełknął jedzenie, zostawiając naczynia w zlewie i wszedł do łazienki, by doprowadzić się do jakiegokolwiek porządku.
Wychodząc z domu chwycił plecak i kanapki przygotowane przez mamę, po czym zamknął drzwi i udał się w drogę do nowej szkoły. Był zmuszony do zmiany liceum przez naganne zachowanie i inne pierdoły, które w oczach Darcy'ego znaczyły tyle co nic, ale dla dyrektora były „karygodne".
Taa... Serenum zdecydowanie nie był typem grzecznego chłopca. Rodzice uważali, że to taki okres i że to minie, gdy Darcy już się wyszaleje. Dlatego zawsze pobłażali synowi. Może było to też spowodowane ich brakiem czasu. Mieli swoje sprawy.
Pan Serenum był biznesmenem, miał własną firmę, na której dorobił się sporego zysku. Matka pracowała jako psycholog, co zawsze wywoływało w Darcy'm poczucie gorzkiej ironii. Była jednym z najbardziej cenionych specjalistów, ale nie potrafiła nawet zrozumieć swojego dziecka albo chociażby z nim porozmawiać.
Wszystko było jednym wielkim kłamstwem.
Darcy nigdy nie miał problemów, aby znaleźć wspólny język z rówieśnikami. Nie potrafił usiedzieć w miejscu, był lubiany i dość gadatliwy, co pomagało mu zjednać więcej znajomych. Żył tak jak trzeba było żyć, ponieważ nie chciał odstawać albo zostać sam. Bał się samotności i odrzucenia. Wolał sprawiać pozory niż całkowicie zamykać się w sobie. Zawsze wiedział co powiedzieć, miał poczucie humoru, był lojalny i zawsze można było na niego liczyć. Gdy trzeba było coś załatwić, Darcy nigdy nie zostawiał ludzi w potrzebie. Nie robił to ze względu na przywiązanie, tylko ze zwykłej dobroci serca. Nigdy nie oczekiwał niczego w zamian bo znał gorzką prawdę. Mianowicie - ludzie byli cholernymi egoistami i myśleli tylko o sobie. Mimo to, zawsze warto było mieć kogoś, z kim można byłoby porozmawiać, nawet o niczym. Darcy bardzo źle znosił ciszę. Tak naprawdę trzymał się ze swoimi kumplami, by nie zostać odrzutkiem. Nie wiązały ich żadne więzy braterskiej przyjaźni. Nie było to takie złe, właściwie całkiem w porządku. To właśnie jest sposób w jaki funkcjonuje życie.
Najgorszą cechą Darcy'ego był jego temperament. Łatwo się irytował i wpadał w złość, często przeklinał, wszczynał awantury lub bójki, wagarował... Taki już był, ale na ogół był całkiem dobrym chłopcem. Przynajmniej sam tak o sobie myślał. Był szczery do bólu, nie był zakłamany czy dwulicowy. W ogólnym rozrachunku prezentował się lepiej niż 50% populacji.
Serenum najbardziej nienawidził swojego wzrostu. 1,68 m u 17-latka to jednak dużo za mało. Żarty o jego wzroście bolały najbardziej. Darcy często brał je zbyt poważnie, co prowadziło do konfliktów z tym małym awanturnikiem.
Darcy pchnął ciężkie drzwi szkoły i od razu zaczął ciekawie rozglądać się dookoła. Nie widział nic godnego uwagi, kilka par, jakieś chichoczące dziewczyny, kilka mięśniaków w sportowych bluzkach. Zerknął na swój plan lekcji, by odnaleźć gabinet i zaczął wspinać się na schody.
Kilka stopni wyżej rozsiadł się jakiś chłopak, ubrany cały na czarno, w glanach i czarnymi farbowanymi włosami zaczesanymi na bok. Koło niego leżał papierowy kubek z kawą ze sklepiku szkolnego, a dookoła piętrzyły się bezładnie białe, zapisane kartki.
Gdy Darcy zbliżył się do niego, a ten nie zareagował i nie przepuścił bruneta, Serenum chrząknął ze zniecierpliwieniem. Chłopak wciąż zdawał się być pogrążony w nieświadomości, pisząc coś zawzięcie.
- Nie zrobiło się zadania domowego, co? - zagadnął spoglądając z pobłażaniem na czarnowłosego.
Chłopak nieprzytomnie podniósł głowę i szybko przesunął się na bok, by przepuścić Darcy'ego.
- Sorry, nie zauważyłem cię. - powiedział szybko i spuścił głowę z powrotem w dół, wracając do swoich spraw.
Serenum ostrożnie przeszedł koło nieznajomego, uważając, by nie nadepnąć na jedną z jego kartek.
- Nie żeby coś, ale mógłbyś sobie znaleźć inną miejscówkę. - Darcy uśmiechnął się przyjaźnie do czarnowłosego, który spojrzał na niego, jakby był w ogromnym szoku, że punk kontynuował rozmowę.
Darcy wyminął go i wszedł do sali lekcyjnej, szybko zajmując miejsce w środkowym rzędzie. W oczekiwaniu na dzwonek zaczął przeglądać zdjęcia małych psiaków, co zawsze w pewien sposób go odprężało.
Tuż przed dzwonkiem do klasy wszedł ten-dziwny-chłopak-ze-schodów nawet nie rozglądając się dookoła siebie i usiadł w ostatniej ławce koło okna. Darcy zmierzył go wzrokiem.
Gdy rozległ się dźwięk dzwonka uczniowie zaczęli zajmować swoje miejsca w klasie.
- Sorry, ale ja tutaj siedzę. -Darcy usłyszał głos zza pleców. Odwrócił się szybko do rosłego, masywnego chłopaka, który obrzucał go nienawistnym spojrzeniem.
- Wow, stary, nie wiedziałem, że można zaklepywać sobie na własność miejsce w ławce. - odparł wyzywająco Serenum, nie ruszając się z miejsca. Wkurzały go osoby, które myślały, że wszystko im się należy. Wcale nie chciał zaczynać z nim kłótni, ale na pewne rzeczy po prostu nie ma rady.
- Zjeżdżaj z mojego miejsca. - warknął osiłek.
- Bo co? - Darcy wyszczerzył do niego zęby.
- Bo ja tak mówię, niziołku.
- Jak mnie nazwałeś?? - Serenum wstał z miejsca i bez zastanowienia przyłożył mięśniakowi prawym sierpowym prościutko w twarz.
Po klasie przetoczył się jęk chłopaka. Wszyscy skupili się teraz na Serenum, który patrzył z triumfem na pokonanego. Po chwili osiłek wstał i uderzył Darcy'ego w nos, a ten nie pozostał mu dłużny. W klasie rozgorzała się prawdziwa walka na śmierć i życie.
Wtem do klasy wszedł nauczyciel i szybko rozdzielił bijących się chłopców, przy okazji sam dostając kilka razów.
Serenum dość mocno oberwał, ale na jego twarzy tańczył kpiący uśmieszek.
- Fred, do dyrektora! - rozzłoszczony profesor chwycił mięśniaka za ramię.
- Ale to on zaczął! - chłopak próbował się wyrwać patrząc nienawistnie w stronę Darcy'ego.
- Każdy wie, że jesteś skory do bójek, a Serenum jest tutaj dziś pierwszy dzień! - nauczyciel uklęknął przy punku leżącym na podłodze.
- Nie wyglądasz za dobrze, Darcy. Idź do pielęgniarki. - profesor wstał z klęczków i szybko rozejrzał się po klasie. Jego wzrok spoczął na Edwardzie przylepionym do ściany, aby trudniej było go dostrzec.
- Auxilio, zaprowadź Serenum do pielęgniarki. Nie chcę już żadnych więcej kłopotów, więc myślę, że mogę na ciebie liczyć, tak? - nauczyciel uniósł brew patrząc w kierunku Edwarda, który w tamtym momencie wyglądał jak męczennik wracający z rocznej pielgrzymki.
Edward bez słowa podniósł się powoli ze swojego miejsca podchodząc do Serenum.
Darcy miał teraz okazję, by spojrzeć z bliska na nieznajomego. Chłopiec był blady i miał duże zielonobrązowe oczy. Serenum podniósł wyżej głowę, by złapać z nim kontakt wzrokowy. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały punk odniósł wrażenie, jakby Edward był gdzieś kompletnie indziej, w odległym świecie, zamiast stać razem z nim w brudnej, słabo oświetlonej sali lekcyjnej. Nie trwało to jednak długo bo czarnowłosy szybko przerwał kontakt wzrokowy.
- Chodź ze mną. - powiedział cicho i wyciągnął bladą dłoń w stronę Darcy'ego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz